Głos zadecyduje o tym jaka będzie Polska


Już w niedzielę nasze głosy zadecydują jaka będzie Polska w ciągu najbliższych 5  lat. Wybór wydaje się prosty – nie możemy pozwolić na monopolizację rządu, w szczególności w momencie, kiedy trudno powiedzieć, że obecny rząd troszczy się o sprawy polskie. To co, byle nie Rafał Trzaskowski?

Jesteśmy na finiszu kampanii wyborczej. Media wręcz płoną od kolejnych afer, które mają odwrócić wzrok od jednego kandydata i skierować go na drugiego. Smutne jest to, że jesteśmy traktowani jak bezmyślna masa, która kupi wszystko. Słowa są piękne, a sztaby wyborcze napinają coraz to bardziej muskuły – bo cóż szkodzi obiecać.

Polityczny cyrk

Trudno mówić o jakościowej kampanii. Hasła: snus, piwo, pan Jerzy, warszawski kloc, cóż szkodzi obiecać, stały się wręcz ikoniczne i myślę, że przenikną do popkultury na długo. Wiemy, że po I turze zostało dwóch, wybitnych kandydatów. Pierwsze miejsce zajął Rafał Trzaskowski, a za nim, depcząc mu po piętach, uplasował się Karol Nawrocki. W dyskursie medialnym panuje narracja, że walkę stoczą „Bążur” i „Uczestnik ustawek kibicowskich”.  

Ważną rolę miał odegrać Sławomir Mentzen, który po I turze zajął trzecie miejsce, pokazując razem z czwartym Grzegorzem Braunem, że myśl Polaków bardziej skręca w prawo. Wykorzystując swój sukces i wysoką pozycję w tym wyścigu wyborczym, zaprosił do siebie na rozmowę, na kanale YouTube zarówno Rafała Trzaskowskiego, jak i Karola Nawrockiego. Sławomir Mentzen miał przeegzaminować kandydatów z punktów istotnych dla jego wyborców. Środowisko prawicowe się ucieszyło – przecież liberalny Rafał Trzaskowski powinien zostać „zgrillowany” podczas wywiadu. No… i faktycznie tak się stało. Sławomir Mentzen pokazał brak logiki u Rafała Trzaskowskiego w kwestiach Ukrainy i jej wstąpienia do Nato, ukazał obłudę i ustawiane spoty wyborcze, które dziwnym trafem wychwalały tylko Trzaskowskiego. Udało mu się pokazać wiele niekonsekwencji w działaniach podczas sprawowania prezydentury w  Warszawie oraz nagłe zmiany w poglądach… ale… wystarczyło jedno piwo. 

Ostatni sobotni wieczór miał być triumfem prawicy w mediach. Transmisję z rozmowy Trzaskowski – Mentzen w najlepszym momencie oglądało ponad 600 tysięcy osób. Wieczór jednak rozegrali Radosław Sikorski i Sławomir Nitras, którzy przyszli do pubu Sławomira Mentzena. Były kandydat Konfederacji popełnił chyba najgłupszy błąd i dosiadł się do towarzystwa. Niedługo po tym w sieci zaczęły krążyć w zawrotnym tempie zdjęcia, w których wesoło piwko popijali: Trzaskowski, Mentzen, Sikorski i Nitras.

Środowisko KO wyszło obronną ręką – wieczór kompromitacji Trzaskowskiego, stał się wieczorem kompromitacji Mentzena i zbudowania narracji, że Konfederacja popiera ich kandydata. Wyborcy Mentzena poczuli się oszukani. Trafnie sytuacje skomentował Krzysztof Stanowski, który stwierdził, że Radosław Sikorski zrobił sobie ze Sławomira Mentzena breloczek. 

Donald Tusk i jego świadek koronny

Wokół drugiego kandydata nieustannie nakręcane są afery. Można z łatwością zaobserwować zmasowany atak w mediach głównego nurtu, gdzie raz po raz rozbrzmiewają coraz to nowe grzechy z przeszłości Karola Nawrockiego. Najgłośniejsza ostatnio stała się sprawa sutenerstwa w jednym z sopockich hoteli, którego miał w młodości dopuścić się kandydat prawicy. 

Donald Tusk w wywiadzie z Bogdanem Rymanowskim powołał się na Jacka Murańskiego, który miał być świadkiem niechlubnych postępowań Karola Nawrockiego. Dochodzimy tutaj do momentu absurdu. Premier Rzeczpospolitej powołuje się na człowieka, mającego za sobą odsiadkę, który donosił do sądu na własną rodzinę – wszystkie te sprawy przegrał, oraz jest zawodnikiem Fame MMA.  Gdyby tego było jeszcze mało, na pytanie Rymanowskiego, dlaczego Karol Nawrocki nie został prześwietlony wcześniej przez służby ABW, Donald Tusk wyjaśnił, że infiltracja nie była dokładna. To jest poziom obecnej kampanii wyborczej, która przypomina nieśmieszny żart. 

Zapłacimy my – Polacy

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że właśnie w taki sposób i w takich okolicznościach rozgrywane są jedne z najważniejszych spraw obecnej Rzeczpospolitej. Nie ma dobrego kandydata. Znowu pójdziemy do urn wybierać „mniejsze” zło. Dwa tygodnie kampanii przed II turą przyniosły i przynoszą fale rozczarowań, dziwnych rozgrywek i wizerunkowych porażek. 

 

Aleksandra Pawlikowska