Piękno spotkań, które dają nowe perspektywy – krótki komentarz Aleksandry Pawlikowskiej do wywiadu z prof. dr hab. Elżbietą Kutą

Każde spotkanie z drugim człowiekiem wnosi do naszego życia coś nowego. Powtarzając za klasykiem, spotkanie czasem jest lekcją, czasem staje się prezentem, a czasem nas sprawdza i mówi nam cenne informacje o nas samych. Rozmowa z panią prof. Elżbietą Kutą stanowiła dla mnie istotną lekcję,  zarazem była niezwykłym prezentem, dzięki któremu sprawy kobiet z Ravensbruck i drugiego pokolenia stały się dla mnie bliskie i ważne.

Oczywiście rozmowa, którą przeprowadziłam z panią prof. Elżbietą Kutą jeszcze bardziej uświadomiła mi heroizm bohaterek. Poznałam nowe historie, dowiedziałam się o losach kobiet, których nazwiska nie widnieją na kartkach podręczników do historii Polski…  Jednak, paradoksalnie, najbardziej odkrywczym i uderzającym dla mnie stało się spotkanie córki tej jednej z tysięcy niezwykłych kobiet. Zupełnie inaczej postrzega się wydarzenia, kiedy doświadczamy – w jakimś niewielkim procencie – czyjejś perspektywy. Młoda dziennikarka rozmawiała z prof. Elżbietą Kutą – to fakt. Faktem jest również to, że czyjaś córka rozmawiała z czyjąś córką. Ból związany z cierpieniem i heroizmem matki mojej rozmówczyni bardzo mnie uderzył. Przecież dzieci kochają rodziców i czują każdą ich niedolę. Nie patrzyłam na te wydarzenia, jak na suche fakty, tylko na przeżycia, które zaczęłam dzięki tej rozmowie, w jakimś stopniu rozumieć – ciężko mówić o pełnym zrozumieniu w kontekście całego bestialstwa do jakiego dochodziło w obozie.

Po zakończonym wywiadzie, poruszona wróciłam do swoich codziennych spraw, jednak myśli nie dawały mi spokoju.  Doszłam do wniosku, że drugie pokolenie, to dzieci, które wychowywały się w cieniach lęków, traum swoich rodziców – doświadczonych piekłem wojny. Dzięki tej rozmowie – po prostu zaczęłam na to patrzeć z zupełnie nowej, nieodkrytej przedtem perspektywy. Jakże to smutne i przerażające, że zło i wyrządzona krzywda mogą nie mieć “daty ważności” i przechodzą dalej, na niewinne, następne pokolenia…

 Kłębiące się w mojej głowie myśli zaowocowały wierszem, któremu nadałam tytuł: “Spojrzenie matki w oczach córki”.

 

Spojrzenie matki w oczach córki 

 

Ona na to patrzyła

Na niewyobrażalne piekło

Które dotknęło

40 tysięcy Polek

 

Ona patrzyła i zapamiętała

W sercu jej się wyryło

Z krwią popłynęło dalej

A to dziecko które się narodziło

Patrzyło jej spojrzeniem

 

Jej lęki, córki zmartwieniami

Jej koszmary, córki strachem nocnym

W ciszy, między słowami

Batalia myśli się toczy

Które nigdy nie były wypowiedziane głośno

 

Zatonęły w jeziorze przy obozie

Wraz z wrzuconymi różami

Pogłosy tylko się odbijają

I spojrzenie matki, które utknęło w oczach córki