Czy czeka nas wojna Polaków z Polakami? Kilka słów o edukacji zdrowotnej
Opinia publiczna zawrzała w momencie, kiedy na światło dzienne wyszedł pomysł minister Barbary Nowackiej na idącą z duchem czasu, ale także podrygującą w rytm wizji Unii Europejskiej edukacji zdrowotnej. Od września 2025 roku, we wszystkich polskich szkołach pojawi się nowi przedmiot, który sprawi, że na pewno luka w świadomości młodzieży polskiej zostanie dokładnie zapełniona!
Czy na pewno polskie dzieci potrzebują nowego, obowiązkowego przedmiotu, który będzie realizował “nowe rozumienie” rzeczywistości? Od nowego roku szkolnego WDŻ ma zostać zastąpione przez Edukację Zdrowotną. Polskie dzieci od IV klasy podstawowej uczestniczyć będą w kursie uczącym nie tylko o zasadach higieny fizycznej i psychicznej, ale także o seksualności, która została sprowadzona do sfery indywidualnej przyjemności oraz szybkiego zaspokojenia potrzeb. Niepokój na wstępie budzi ta zaskakująca obowiązkowość w uczestnictwie… Przedmiot nieobowiązkowy zamieniony przedmiotem obowiązkowym – a gdzie wolność rodziców w kwestii wychowania swoich pociech zgodnie z własnymi przekonaniami? Czyżby nowy program nie był zgodny z artykułem 48. i artykułem 53. Konstytucji RP?
Niech żyje permisywizm!
Według projektu pani minister Barbary Nowackiej, dzieci powinny się uczyć o wczesnej inicjacji seksualnej, która oderwana została od odpowiedzialności i płodności. Rodzina według nowej podstawy programowej nie musi znajdować się w centrum i edukacja o seksualności człowieka powinna się skupiać przede wszystkim na jednostce i być wierna współczesnej nowomowie. Poza tym, że rodzina zostaje pozbawiona istoty, przedstawiana jest zgodnie z nowymi modelami. Dziecko może mieć przecież dwie mamusie albo dwóch tatusiów. Wartości chrześcijańskie muszą ustąpić “normom medycznym”, w których zachowania autoseksualne – na przykład masturbacja – są jak najbardziej normalne i akceptowalne. Pomimo tego, że dzieci będą poznawać normy medyczne, nie będą uczone o chorobach wenerycznych. Inicjacja seksualna tak, wiedza o chorobach wenerycznych – nie… tego nie obejmuje podstawa programowa, tego dowiedzieć się będzie można fakultatywnie!
Nowa podstawa programowa stawi czoła stereotypom płciowym! Niestety, zamiast uświadamiać dzieci o cechach fizycznych, charakterystycznych dla danej płci oraz walczyć ze stereotypizacją – na przykład: niewysoki chłopiec jest nie wystarczająco męski – MEN zostawia przestrzeń do narracji, że można urodzić się w złym ciele. Przecież lekarze mogą później dostosować ciało do psychiki. Takim sposobem młodzież polska będzie uczyła się o transpłciowości, cispłciowości, homoseksualności, heteroseksualności, biseksualności, aseksualności i całej społeczności LGBTQ+… oraz będzie tworzyła diety planetarne, cokolwiek to jest.
A gdzie małżeństwo, rodzina i wartość życia?
W świecie musi przecież panować harmonia. Skoro będą uczyć tylu nowych rzeczy, coś musi zostać odjęte, żeby się zmieścić w czasie, prawda? Dlatego o małżeństwie, jego wadze i o istocie uczniowie szkół podstawowych nie usłyszą. Dopiero młodzież licealna usłyszy o tym zjawisku, w kontekście, uwaga – przepisów prawnych związanych z osobami żyjącymi w związku małżeńskim, bądź w związku nieformalnym. Młodzieży również nie będzie potrzebna wiedza dotycząca przyczyn rozpadów rodzin oraz tego, jak zbudować trwałą, szczęśliwą relację z drugą osobą. Pominiętym tematem będzie również życie prenatalne dziecka i w ogóle jaką wartość to życie posiada. Nie zostanie poruszona kwestia konsekwencji zdrowotnych podjęcia się tak zwanej “korekty płci”, pomimo tego, że są coraz bardziej słyszalne głosy osób, które trwale na tym ucierpiały i ich życie po podjęciu takiej drastycznej decyzji się pogorszyło, a każdy dzień wiąże się z bólem i powikłaniami. Ta wiedza jest zbędna!
Kto jest przeciwko rzetelnej edukacji zdrowotnej, reprezentuje pornolobby
Kto jest przeciwko rzetelnej edukacji zdrowotnej, reprezentuje pornolobby. – tak na mównicy sejmowej wypowiedziała się… sama Barbara Nowacka. Dotykamy tutaj kolejnego problemu. Nie ma mowy przecież o jakiejkolwiek wolności i przestrzeni do dyskusji. Temat tak istotny społecznie dla wszystkich Polaków, ponieważ sprawa dotyczy ich dzieci, jest przedstawiany jako bezkompromisowy i niepodlegający żadnym zmianom.
Nic dziwnego, że w całej Polsce zawrzało i rodzice poczuli się zagrożeni i wykluczeni. Od kiedy rząd nie liczy się ze zdaniem obywateli. 1 grudnia, o godzinie 12, na Placu Zamkowym w Warszawie odbył się nawet protest o nazwie: Tak dla edukacji, Nie dla deprawacji, na którym zebrało się kilkanaście tysięcy ludzi, by wyrazić swoje oburzenie. Ruszyły także petycje. Polscy rodzice są głęboko poruszeni tą sprawą i czują, że państwo przestaje się z nimi liczyć. Czy czeka nas wojna Polaków z Polakami? Nie można dopuścić do tego, żeby poligonem stała się szkoła…
Aleksandra Pawlikowska